poniedziałek, 21 marca 2011

Łódzki okręt Organiki zatopiony!

W spotkaniu otwierającym 15. kolejkę PlusLigi Kobiet zespół Tauron MKS Dąbrowa Górnicza pokonał bez większych problemów Organikę Budowlani Łódź 3:0 (25:17, 25:23, 25:19). Tym samym podopieczne Waldemara Kawki wskoczyły na trzecią pozycję w tabeli. Statuetkę MVP po raz czwarty w tym sezonie odebrała Izabela Żebrowska.
for. Dariusz Chećko
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza już przed spotkaniem wiedział, że musi zrobić wszystko aby mecz ten należał do gatunku tych bez historii. Podopieczne Waldemara Kawki muszą bowiem oszczędzać się teraz podwójnie, gdyż tym meczem rozpoczęły kolejny, aczkolwiek tym razem najcięższy i najdłuższy maraton siatkarski. Tauron w ciągu 15. dni na boisko wybiegnie aż 6 razy, co wydaje się być szaleństwem.

Rywalizacja trzeciej i czwartej drużyny ubiegłego sezonu miała być meczem prawdy dla jednych i drugich. Dąbrowski MKS, który nie puka, a mocno dobija się do najlepszych drużun w Polsce bardzo dobrze rozpoczął ten pojedynek. Kąśliwe zagrywki oraz skuteczna gra na kontrze spowodowały, że Budowlane już na pierwszej przerwie technicznej miały cztery punkty straty do Tauronu. Po wznowieniu gry sytuacja na boisku nie zmieniła się. Dzięki autowemu atakowi Karoliny Kosek oraz skutecznej grze w bloku Małgorzaty Lis przewaga podopiecznych Waldemara Kawki wzrosła do sześciu "oczek" (4:10). Rozpędzone Zagłębianki wprost dominowały na boisku, a pojedyńcze ataki Katarzyny Zaroślińskiej oraz Joanny Mirek nie robiły wrażenia na drużynie z Dąbrowy Górniczej. Spektakularna czapa od Joanny Szczurek dla Zaroślińskiej tylko pogorszyła morale drużyny z Łodzi, która przegrywała już 9:16. Małgorzata Niemczyk widząc, że jej podopiecznym gra nie całkowicie się klei postanowiła poszukać "złotego środka", którym miała być Michaela Teixeira. Doświadczonej Brazylijce jednak nie udało się poprawić przyjęcia w ekipie z Łodzi, bowiem kilka piłek później asem serwisowym swoje rywalki poczęstowała Ivana Plchotova (11:19). W samej końcówce seta gra nieco się wyrównała. W szeregach dąbrowianek kilka razy zabrakło komunikacji, ale ani to, ani as serwisowy Budowlanych do spółki z dobrym okresem gry Zaroślińskiej nie było w stanie odbrać zwycięstwa Tauronowi w premierowej odsłonie meczu (25:17).

Druga partia rozpoczęła się zgoła odmiennie niż jej poprzedniczka, a na boisku widzieliśmy całkowicie inną drużynę Organiki. Łodzianki, które w pierwszym secie stały jak tyczki w drugiej partii przypomniały sobie jak gra się w siatkówkę. Kibice zgromadzeni w łódzkim Pałacu Sportu byli świadkami prawdziwej wojny dwóch środkowych: Ivany Plchotovej oraz Luany Vanessy de Pauli, które raz za razem kończyły akcje swoich drużyn. Drobna pomyłka łodzianek i pewny atak Izabeli Żebrowskiej spowodował, że Tauron MKS prowadził na pierwszej przerwie technicznej 8:6. Po wznowieniu gry siatkarkom Organiki zależało jeszcze bardziej. Prym wciąż wiodła de Paula, która umiejętnie zwodziła dąbrowski blok. Swoim zaangażowaniem i asem serwisowym doprowadziła do remisu (12:12). Wtedy właśnie Waldemar Kawka nie wytrzymał i poprosił o czas. Szkoleniowiec dąbrowianek wiedział jak dotrzeć do swoich podopiecznych, które chwilę później odskoczyły łodziankom na trzy punkty. Siatkówka kobiet ma jednak to do siebie, że sytuacja na boisku zmienia się jak w kalejdoskopie. Nie inaczej było tym razem, a to wszystko za sprawą kilku błędów własnych oraz Luany de Pauli, której ataki były praktycznie nie do zatrzymania. Kolejny remis (18:18) i kolejny czas dla trenera Kawki nie poskutkował już tak jak ten wcześniejszy. W trakcie emocjonującej końcówki nerwy na chwilę puściły Krystynie Strasz, która przy stanie 20:20, przepuściła ważną piłkę i to Budowalne były bliższe zwycięstwa w tym secie. Ostatecznie dzięki fantastycznej Izabeli Żebrowskiej oraz... Katarzynie Brydzie, która popełniła prosty błąd nieczystego odbicia Tauron MKS Dąbrowa Górnicza miał piłkę setową, którą chwilę później wykorzystała Joanna Szczurek (25:23).

fot. Dariusz Chećko

Trzecia i jak się później okazało ostatnia odsłona spotkania rozgrywanego w łódzkim Pałacu Sportu fatalnie rozpoczęła się dla dąbrowianek. Aut Żebrowskiej, as serwisowy Teixeiry oraz blok na Plchotovej spowodował, że trener Kawka musiał reagować bardzo szybko (1:4). Chwilę później wszystko wróciło do normy. Dąbrowianki odrobiły trzypunktową stratę, a nawet wyszły na prowadzenie i z jednym "oczkiem" przewagi zeszły na pierwszą przerwę techniczną. Po wznowieniu gry cały czas swoją doskonałą formę potwierdzała Izabela Żebrowska oraz Elżbieta Skowrońska, która wielokrotnie w tym meczu dawała się we znaki rywalkom. Gdy Tauron MKS "uciekł" Organice już na cztery punkty (11:7) o czas poprosiła Małgorzata Niemczyk, która wciąż wyraźnie mobilizowała swoje siatkarki. Była koleżanka z boiska dla wielu łodzianek zdecydowanie pobudziła zespół Organiki Budowlanych, który do końca nie składał broni. Podopieczne Małgorzaty Niemczyk wykorzystując błąd ustawienia Tauronu, a następnie niedokładne przyjęcie w dąbrowskiej ekipie doprowadziły do cennego remisu (12:12), który utrzymywał się do stanu 17:17. Wtedy na drużynę prezesa Marcina Chudzika spadł kataklizm. Pięć z ośmiu punktów, które zapisano na konto drużyny z Dąbrowy Górniczej padło za sprawą błędów własnych siatkarek z Łodzi. Ostatnie trzy oczka dołożyły najlepsza na boisku Izabela Żebrowska oraz skutecznie jej asystujące Elżbieta Skowrońska oraz Joanna Szczurek.

piątek, 4 marca 2011

Wywiadujemy się! Dominika Sieradzan (ASPTT Mulhouse)

Dominika Sieradzan to polska siatkarka, która na co dzień broni barw ASPTT Miluza. Była zawodniczka m.in. Wisły Kraków, Muszynianki Muszyna oraz Calisii Kalisz po spotkaniu w trzech zdaniach podsumowała mecz z Tauronem oraz... zadeklarowała chęć powrotu do Polski.

fot. Dariusz Chećko
Grzegorz Bargieła: ASPTT Miluza poniósł dziś porażkę w rewanżowym meczu z Tauron MKS Dąbrowa Górnicza, przez co odpadł z dalszej rywalizacji w europejskich pucharach. Czy postrzega zatem Pani swój powrót do kraju jako nieudany?

Dominika Sieradzan: Dla każdej zawodniczki przyjeżdżającej do Polski z zespołem zza granicy takie mecze jak ten są naprawdę bardzo ciężkie. Każdy wtedy patrzy na ręce i komentuje wszystkie kroki na boisku. Dzisiaj zagrałyśmy zupełnie inny mecz niż w Miluzie. Podniosłyśmy się z kolan, podjęłyśmy rękawice i niestety troszeczkę nam zabrakło. Być może były to nerwy i zbędne emocje…
Spotkanie w Dąbrowie Górniczej wyglądało zupełnie inaczej niż pierwszy mecz, rozgrywany we Francji. Z czego to mogło wynikać?

Wydaje mi się, że przyczyn możemy szukać w naszym składzie. Drużynę tworzą obecnie młode dziewczyny, które mają po 22 i 23 lata. Niewątpliwie nabierają one doświadczenia grając w europejskich pucharach, ale jeszcze nie potrafią sobie poradzić z pewną tremą związaną z tymi występami. Praktycznie na wejściu mają duży respekt przed przeciwnikiem i dlatego ciężko im się gra. Dziś jednak stwierdziłyśmy, że przyjechaliśmy tu z Francji i grę głównie miałyśmy traktować jako dobrą zabawę.
 
Niewątpliwie ma Pani rację. Dąbrowianki dziś „musiały”, a wy tylko „mogłyście”. Waszą postawą zaskoczyłyście dziś chyba wszystkich, ale czy same siebie też?

Ja wiem, że taką siatkówkę gramy i tutaj nikt nie może mówić, że wyszedł nam tylko jeden mecz. Te europejskie puchary niestety ciągle nas paraliżują i tak to wychodzi. Osobiście nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego w ważnym i prestiżowym meczu, w którym można zaprezentować wszystkie swoje najlepsze atuty przed kamerami mamy takie „dwie lewe ręce”.
 
W takim razie gdy z „dwoma lewymi rękoma” doprowadzacie do tie-breaka i o mały włos go nie wygrywacie to ja aż boję się pomyśleć jak gracie gdy macie „dzień konia”…

(śmiech) My naprawdę potrafimy zaprezentować siatkówkę na przyzwoitym europejskim poziomie. Uważam, że w dwumeczu z Tauronem zabrakło nam głównie dokładności. Bardzo dobrze to było widoczne podczas piątego seta, gdy wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. W decydujących momentach my nie potrafiłyśmy przyjąć dobrze piłki, przez co rozgrywająca miała utrudnione zadanie, a przecież blok przeciwniczek tylko na to czekał. Także dokładność, dokładność i jeszcze raz dokładność.

Polski desant we Francji w postaci Pani i Anny Rybaczewski zaprezentował się w tym spotkaniu wyjątkowo dobrze. Nie ma co ukrywać, że trzymałyście grę swojej drużynie.

Dziękuję bardzo. Ania to chyba bardziej Francuzka, ale nigdy nie wyrzeka się polskich korzeni. Jeśli chodzi o mnie to kto wie, być może uda mi się jeszcze wrócić na polskie parkiety (śmiech).

A chciałaby Pani?

Pewnie, że tak! To byłoby wymarzone zakończenie kariery.

Kończąc już naszą rozmowę proszę przewidzieć przyszłość dla dąbrowskiej drużyny w Pucharze CEV.

Ja we Francji mam polską telewizję, więc widzę i bacznie obserwuję to co się dzieje na parkietach PlusLigi Kobiet. Ostatnio dąbrowianki prezentowały się bardzo dobrze i tak naprawdę nie wiem dlaczego dziś zagrały w sumie słaby mecz. Może to spowodowane jest jakąś zadyszką, albo po prostu odczuwają skutki rywalizowania co trzy dni. Do odważnych świat należy! Niech walczą w finale o zwycięstwo! Ja będę trzymać za nie kciuki.

czwartek, 3 marca 2011

Dąbrowianki w półfinale Pucharu CEV!

Ogromny sukces stał się faktem! Piszemy historię na nowo! To tylko niektóre nagłówki gazet, które ukazały się dzisiaj po wczorajszym zwycięstwie Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza z francuską drużyną ASPTT Mulhouse. Mimo wcześniejszych zapowiedzi mecz nie trwał "godziny z prysznicem", gdyż przyjezdne z Tuluzy postawiły gospodyniom bardzo wysoko poprzeczkę. Efekt? Dąbrowski zespół musiał walczyć do samego końca i ostatecznie zwycięstwo odniósł dopiero w tie-breaku! Warto zaznaczyć również fakt, że Francuzki były bliskie do doprowadzenia do "złotego seta", bowiem w piątej partii prowadziły już 12:11! Na szczęście podopieczne Waldemara Kawki wzięły się w garść w ostatnim możliwym momencie i wygrały z drużyną Magali Magail 17:15!

Dla wszystkich, którzy nie mieli okazji obejrzeć tego spotkania przygotowałem obszerną relację tekstową.

Ekipa z Dąbrowy Górniczej już na początku pierwszego seta wypracowała sobie kilkupunktowe prowadzenie (4:1, 8:3, 13:4), którego nie oddała do samego końca partii. Francuzki nie były w stanie nawiązać walki. Problemy z przyjęciem w drużynie z Zagłębia z Elżbietą Skowrońską zamiast Asi Szczurek w składzie spowodowały, że rywalki zmniejszyły straty do dwóch oczek (22:20). Tauron MKS szybko stanął na nogi i odnalazł odpowiedni rytm gry, przez co wybił miluzjankom z głowy nawiązywanie kontaktu punktowego, pewnie wygrywając pierwszego seta 25:20.

Jeśli ktoś myślał, że mecz skończy się w trzech szybkich setach, był w wielkim błędzie. Dowodem na to była druga odsłona spotkania, w której już na początku zespół ASPTT Mulhouse zgłaszał aspirację do walki i osiągnął nieznaczną przewagę (6:3). Później jednak dąbrowianki zaczęły mozolnie odrabiać straty i zespoły zeszły na przerwę techniczną tylko z jednym punktem różnicy. Po kosmetyce parkietu drużyna z Miluzy po raz drugi w meczu nawiązała wyrównaną walkę i wyszła na prowadzenie (12:11). Dobrze spisywały się Polki występujące w szeregach rywala – Dominika Sieradzan oraz Anna Rybaczewski, która w dalszej części spotkania napsuła sporo nerwów ekipie z Zagłębia, a także kibicom zgromadzonym w hali Centrum. Francuska drużyna zagrała tego seta na pełnym luzie i wykorzystała błędy popełniane przez podopieczne trenera Waldemara Kawki, co pozwoliło wyrównać stan spotkania 1:1 i wygrać tę partię 25:20

Trzecia część meczu przyniosła sporo emocji i nieoczekiwane zwroty akcji w poczynaniach obu zespołów. Świadczyć może o tym szczególnie końcówka, kiedy walka „łeb w łeb” trwała do stanu 20:20. Dąbrowianki zaskoczone postawą Francuzek gubiły się na boisku, co skrupulatnie wykorzystywała ekipa Magali Magail. Na pierwszej przerwie technicznej Tauron MKS wygrywał pięcioma oczkami (8:3), ale do drugiej zdążył roztrwonić przewagę (14:16). Przyjezdne przejęły inicjatywę w spotkaniu i nacierały z każdą piłką, a Tauron MKS musiał się bronić. Sytuacja pod koniec zmieniała się jak w kalejdoskopie. W niejednej sytuacji zbawienna okazała się Izabela Żebrowska, która utrzymuje swoją wysoką dyspozycję od dłuższego czasu. Set zakończył się walką na przewagi i wypadł ostatecznie na korzyść gospodyń 27:25.

fot. Dariusz Chećko
Przed meczem aktualne wicemistrzynie Francji zapowiadały, że wybierają się do naszego kraju, aby wygrać. Wzięły sobie chyba tę zapowiedź do serca, gdyż podeszły do kolejnego seta podwójnie skoncentrowane. Nasze siatkarki miały sporo problemów w przyjęciu. Za każdym razem, gdy na zagrywce pojawiała się Anna Rybaczewski, przyjezdne zdobywały punkty seriami (5:8, 11:13). Momentami dąbrowianki sprawiały wrażenie zagubionych na boisku i to było skrzętnie wykorzystywane przez przeciwnika. ASPTT Mulhouse co chwilę stawiał szczelny blok, co utrudniło zagłębiankom wyprowadzanie skutecznych ataków. W końcówce Francuzki zaryzykowały i postawiły na agresywną zagrywkę, co znalazło odzwierciedlenie w wyniku - set padł łupem gości 25:20.

W tie-breaku szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Skazywany na szybkie pożarcie team z Miluzy bronił się zażarcie w każdej akcji. W decydującym momencie seta po nieskończonych dwóch piłkach meczowych przez zawodniczki ASPTT, dąbrowianki zachowały więcej zimnej krwi, kiedy to najpierw po kuriozalnej akcji Ivany Plchotovej piłka po obronie spadła po stronie rywala 16:15 i później błąd popełniła rozgrywająca Armella Faesch. - Nie ukrywam, że mecz był dla nas bardzo trudny, siatkarki z Miluzy pokazały naprawdę bardzo fajną siatkówkę i walczyły, były zdeterminowane, grały bardzo dobrze na zagrywce, więc na pewno grało nam się bardzo trudno. Cieszymy się z tego awansu, jest to duży sukces dla klubu być w półfinale Pucharu CEV - podsumowała kapitan Tauronu MKS-u Dąbrowa Górnicza, Joanna Staniucha - Szczurek.

fot. Dariusz Chećko